Majówka w Bratysławie i Wiedniu

Majówka w Bratysławie i Wiedniu








W 18 osób ruszyliśmy pociągiem do Bratysławy. Zbiórka miała miejsce na dworcu w Białej Podlaskiej. Po sprawdzeniu obecności brakowało dwóch osób, które jak się okazało były już na peronie. Krętą piaszczystą ścieżką dotarliśmy na peron. Tam pierwsze zapoznania i rozmowy jak to będzie. Gdy pociąg nadjechał byliśmy gotowi do drogi. Zapach wiosny unosił się wokoło a uczestnicy podekscytowani wsiadali do pociągu zajmując swoje miejsca. Jeszcze słychać było odgłosy miasta Biała Podlaska i trzask drzwi zamykających się. Chodzę i sprawdzam czy wszyscy mają gdzie siedzieć. Podzieleni byliśmy na dwie grupy w dwóch wagonach. Wszyscy szybko się ulokowali i z zaciekawieniem jechali ku majówkowej przygodzie. 

Miła Pani konduktor sprawdziła bilety i potem już nie przychodziła. Wycieczka pociągiem ma swoje plusy ze względu na to, że można sobie pozwiedzać przedziały i zajść do pociągowej restauracji. Toalety są w każdym przedziale po dwie i nie wymusza to zatrzymywania się w trakcie jazdy i utraty czasu. 

W Siedlcach dołączyła do Nas Pani Iwona i byliśmy w komplecie.  Stacja za stacją peron za peronem tak mknęliśmy przez Polskę ku granicy z Czechami. Po drodze spotkałem jednego z znajomych posłów Naszej Najjaśniejszej RP z wiadomej partyji. Oczywiście podyskutowaliśmy sobie kulturalnie i rzeczowo na argumenty bez żadnych wulgaryzmów.

W między czasie udało się coś przegryźć w popularnym Warsie i czas mijał szybko. Do Katowic jechało sporo podróżnych, a potem to się wszystko poluzowało.  Przechodziłem od grupki do grupki tak do stacji Bohumin. W między czasie jeszcze ze dwa razy była kontrola biletów. W Bohuminie wszyscy znaleźliśmy się w jednym wagonie, Była przerwa na wyjście poza peron do kawiarni i na zewnątrz dworca. Tam niektórzy cykali fotki, że są w Czechach. Czeskie słonce bardziej chyba świeciło niż nasze, bo było gorąco. 

Po 40 minutach przerwy ruszyliśmy na Bratysławę. Wsiadło bardzo dużo obywateli Ukrainy z dziećmi to wypadało ustąpić miejsca. Część dalszej drogi przestałem z czeską młodzieżą między przedziałami rozmawiając na różne tematy. Byli to bardzo mili młodzi ludzie, którzy nawet poczęstowali mnie puszeczką prosciuto


Do Bratysławy dotarliśmy z 3 minutowym opóźnieniem. Tutaj z buta już ruszyliśmy ku hotelowi. Coś było remontowane i ciężko było się wydostać z okolic dworca. 


Jednak pomógł jeden z taksówkarzy i schodkami zeszliśmy w kierunku wiaduktu, Po wiaduktem myk myk po lewej stronie zalegały sterty śmieci i nieczystości. Oj pierwszy kontakt ze stolica Słowacji nie wypadł najlepiej. Dalej szliśmy już tylko pod górkę. Słonce prażyło a my z tobołami jak Rumuni wędrowaliśmy do naszego noclegowego przybytku. Niedługo potem oczom ukazał się nasz obiekt noclegowy. Przed budynkiem kwitły w trawie piękne tulipany. Obok znajdował się przystanek komunikacji miejskiej. Była to dobra lokalizacja mimo że w dole jeździły  pociągi.











Na miejscu po angielsku udało się wszystko załatwić i ulokować w skromnych bądź co bądź ale wygodnych pokojach.  Teraz musiałem szybko ogarnąć posiłek, bo po całym dniu ludzie byli głodni. W pobliskiej restauracji nie było problemu. Zamówiłem kotlet drobiowy.  Jeszcze kurtuazyjna wizyta po pokojach i w drogę.  Szybko się zebraliśmy i o 19 siedzieliśmy już w lokalnej knajpie. 

Pani 9 razy pytała ile nas jest a posiłek spóźnił się aż....o 45 minut ale tylko dla niektórych. Do posiłku podano zimne piwko i wszyscy byli usatysfakcjonowani. 


W restauracji moją uwagę zwróciły pisuary dla panów w których można podczas oddawania moczu .. pograć w piłkę i strzelać gole. Należało dokładnie kierować strumień moczu na piłkę która wpadała do bramki. Ot taka ciekawostka z zagranicznego wyjazdu w jednym z lokali hehehe



Po całym dniu większość poszła odpoczywać, tylko nieliczna grupa wybrała się w miasto i nad Dunaj. Jednak szybko podobno wrócili ponieważ zmęczenie dawało znać o sobie.

Z rana 1 maja śniadanie jako takie, bo dla mnie rzecz jasna zabrakło większości rzeczy. Skoro kto późno i na czas nie przychodzi sam sobie szkodzi. Ba byłem równo o czasie. Nic po posiłku ruszamy w drogę na Wiedeń. Nie obyło się bez wpadki oraz dramaturgii porannej. Dojazd do autokaru w miasto komunikacją miejską nie kalkulował się ze względu na fakt, że nie dojeżdżało się do miejsca docelowego i trzeba było kawałek przejść, Zatem zamówiłem BOLTA. Niestety było nas za dużo i na raz nie można było wszystkich zabrać. Pierwsza grupka pojechała z biletami, które dałem dwóm Paniom. Zaczęły się gorące rozmowy i dyskusje czy zdążymy, Na zegarku 8 a autokar odjeżdżał o 8:30. Miejsca zarezerwowane, opłacone przejazdy. Lecę do hotelu po numer na taxi. Tymczasem przyjechała kolejna taksówka i następna. 8:20 wyruszamy dopiero spod hotelu. Dzwonię do Pań które miały bilety aby zatrzymały autokar i uprosiły trochę minut. W najgorszym wypadku niech kładą się pod autokar. Pani Agnieszka oblatana w angielskim sprawę załatwiła jak trzeba i ugadała. Druga Pani Ewa latała jak szalona zbierając wszystkich do autobusy. Jakoś zdążyliśmy latając jeszcze po drodze przez galerię handlową gdzie zakręciliśmy się.  Po czasie ale dotarliśmy na pokład autokaru. Kierowca był na tyle wyrozumiały,że nie robił problemów.

W drodze okazało się, że za dużo biletów sprzedano i nie wszyscy mają gdzie siedzieć. To jednak nie dotyczyło mojej grupy. Na granicy z Austria wpadli uzbrojeni żołnierze i zaczęli wszystkich legitymować, sprawdzać paszporty COVIDowe itd. Był strach, bo jedna Pani jak się okazało zostawiła dokumenty w hotelu, Jakoś po angielsku dogadaliśmy się z żołnierzem i odpuścił. Okazało się, że ja z kolei zapomniałem z hotelowego pokoju swojego nesesera i wielu zgromadzonych w nim rzeczy. Jakoś grupowo wybrnęliśmy z tej sytuacji. Tutaj Pan Antoni pomógł. Dziękuję.

Wiedeń przywitał nas piękną słoneczną pogodą. Po lekkim zamieszaniu z zakupem biletów na metro nabyliśmy je w końcu i wsiedliśmy U1 jadąc na spotkanie z Panią przewodnik, z którą umówieni byliśmy na szwedzkim placu. Czekała już na nas i od razu zaczęła nas oprowadzać.





Teraz przez najbliższe godziny Pani Ania się nami zajmowała. Powędrowaliśmy do góry po schodach. Na pierwszej uliczce przewodnik stwierdziła,że w Austrii można.. palić, pic alkohol na ulicy zażywać heroinę ale... nie można śmiecić bo za to są mandaty. Do tego związki partnerskie rożnych płci są akceptowalne. Ot co kraj to obyczaj hehe Pokazała nam zabytkowy Wiedeń. wrażenie robiła szczególnie katedra św. Szczepana. Turystów było już sporo. Pogoda tez bardzo dobra. Słoneczko dawało się we znaki. Był czas na kawę, odpoczynek i zakup pamiątek. Z Panem Stefanem i jego zona pałaszowaliśmy kabanosy w słońcu podczas gdy inni jeszcze byli w katedrze. Obiad zjedliśmy u braci Azjatów pałaszując smacznego dorsza. 










Następnie ruszyliśmy metrem do pałacu Schönbrunn rezydencji Habsburgów i miejsca podpisania pokoju Austrii z Napoleonem. Pałac jest zwany drugim Wersalem. Piękne założenia parkowe i rezydencja robią wrażenie. 







Po całodziennym spacerze wróciliśmy na dworzec główny w Wiedniu gdzie oczekiwaliśmy na autokar do Bratysławy. Zmęczeni ale zadowoleni siedliśmy sobie na ławeczkach. murku popijając wiedeńskie piwko. 



Tutaj można sobie przy budce stanąć i przychylić buteleczkę chmielowego płynu bez problemu. Zanim odjechaliśmy  próbowaliśmy pomóc hiszpańskim studentom odnaleźć autobus do Budapesztu niestety bezskutecznie. 

W drodze powrotne część osób drzemała a resztę zabawiał Pan Zbyszek, który sypał dowcipami i słownymi sloganami jak z rękawa. Około 21 byliśmy  w Bratysławie. Jeszcze drobne zakupy i kombinacje z powrotem do hotelu. Zamówiłem UBERA i przyjechał tylko jeden i to stanął nie tam gdzie trzeba. Trzeba było czekać na kolejny. Pojechały tylko 4 osoby a z resztą udaliśmy się komunikacją miejską.

W kolejnym dniu po śniadaniu ruszyliśmy na Bratysławę i kierunek zamek Devin. Zjechaliśmy na dól i poprowadziłem grupę przez zabytkowe centrum koło miejsca gdzie był festyn. Mnóstwo starych samochodów, pojazdów wojskowych, strażackich i pancernych. 1 maja święto wszak. 







Dotarliśmy na przystań.  Jeszcze przeszliśmy nabrzeżem do toalet i zakupu 3 biletów. Dalej wróciliśmy do miejsca początkowego. Tutaj spotkaliśmy się z przewodnikiem. Okazało się, że nie wpuszcza nas na statek, bo nie ma wydrukowanego biletu. Miałem ten elektroniczny.  Pognałem co sił sprintem do kasy aby dopytać o co chodzi. Pani grzecznie powiedziała, że elektroniczny jest dobry ale na wszelki wypadek wydrukowała wersję papierową. Sprintem pociąłem z powrotem na statek. Udało się ale odezwało się kolano i kłucie. Dawna kontuzja co jakiś czas daje znać o sobie. Na górze statku było tłoczno i trochę wiało. Gdy ruszyliśmy mieliśmy okazje podziwiać piękno Bratysławy z wody. Tutaj ktoś ćwiczył pompki a w oddali pływano kajakami. Wędkarze łowili ryby a ktoś też biegał brzegiem Dunaju. Mijał na katamaran pędząc pod prąd do Wiednia.  Rejs do zamku trwał około 1,5 godziny. Tu i ówdzie turyści robili zdjęcia dokumentując siebie na Dunaju. Po jakiś 45 minutach schowaliśmy się pod pokład licząc na kawę ale bar był nieczynny.  Niektórzy spryciarze mieli ze sobą to co potrzeba.-:)

Na miejscu przewodnik Arek świetnie sprawdzał się w swojej roli. Wędrowaliśmy brzegiem Dunaju pod Zamek. Sam obiekt z IX wieku robi wrażenie i budzi zainteresowanie. 









Po dwóch godzinach zwiedzania wszyscy stawili się na dole przy degustacji miejscowego wina. Była chwila przerwy na kawę. Potem powędrowaliśmy na przystanek autobusem ruszyliśmy do Bratysławy. Tutaj obejrzeliśmy zamek bratysławski, katedrę i same miasto.






 Wrażenie robią piękne kamieniczki oraz nietuzinkowa postać Cumil wychodząca z kanału. Pan Stefan chciał go zabrać do Rakowisk. Skubany nie dał się.






Nawet pies inwalida sobie dobrze radził -:)

Po zwiedzaniu udaliśmy się na obiad. Jeszcze najamłodsza uczestniczka wyjazdu Melania dała radę się ze mną ścigać w drodze do trojlebusu. Pomogła kupić bilety i poszło to całkiem bardzo sprawnie. Tym razem była to zupa i słowacki zapiekany ser przepyszny.


Wieczorem cześć grupy ruszyła w miasto aby udać się do UFO. Piękna panorama z  obiektu położonego nad Dunajem. Przeszliśmy po drżącym moście do UFO. Wejście 10 Euro i wjazd windą. Widoki z góry były niesamowite i warto było zapłacić te kwotę. 








W drodze powrotnej przemaszerowaliśmy przez miasto. JTrolejbusem dojechaliśmy do hotelu. 





Z rana pakowanie, śniadanie i schodzimy w dól na Hlawna Stanica. 




Czekamy ponad godzinę na pociąg rozmawiając o wyjeździe. Cenne rozmowy odbyłem z Panem Ryszardem człowiekiem o dużej wiedzy i obyciu. Tuż przed odjazdem zmieniony został peron i wyrwaliśmy z tabołami na właściwy peron. Pociąg opóźniony był 7 minut. Wsiedliśmy do wagonu i z wspaniałymi wspominaniami wyjazdu wracaliśmy do kraju. W między czasie odwiedziłem także wars jedząc pyszny gulasz.

Jeszcze zmiana wagonu w Bohuminie i prosto do Białej Podlaskiej przyjechaliśmy planowo. Wyjazd dobiegł końca. Dziękuję serdecznie wszystkim za udział, cierpliwość i przepraszam za wszelkie wpadki oraz utrudnienia.
Polecam wyjazd do Bratysławy która jest przyjazna turystom i dobra na weekendowy wypad. Kolejny wyjazd do Bratysławy 16-19 września 2022r.